Debata „Nie ma planu B – młodzi dla klimatu”, fot. Agata Krzysztofik/MJWPU

Nie ma planu B – młodzi dla klimatu

Młodzi sami niczego nie zmienią, dlatego wszyscy musimy znaleźć kompromis. Uczestnicy debaty „Nie ma planu B – młodzi dla klimatu” dyskutowali nad działaniami, które należy podjąć, by zapobieganie zmianom klimatycznym nie było tylko pozorne.

Kluczowa rola edukacji

Od 28 lat Organizacja Narodów Zjednoczonych organizuje co roku szczyty klimatyczne, na których prezentowane są wyniki badań naukowych i scenariusze na przyszłość. W ubiegłorocznej edycji reprezentacja polskich organizacji pozarządowych mocno zaangażowała się w tematykę edukacji klimatycznej.Na co zwracają uwagę młodzi ludzie i czego się obawiają? Czego potrzebują lub oczekują w związku z dziejącymi się na naszych oczach zmianami w środowisku?

Jest wiele kwestii, które są w naszych rękach i powinniśmy mieć w tym wsparcie starszych pokoleń – podkreśliła Małgorzata Haruba, przewodnicząca Studenckiego Koła Naukowego Zrównoważonego Rozwoju oraz polskiego oddziału oikos International. – Przede wszystkim chodzi o to, żebyśmy zrozumieli, na jakim etapie zmian jest Ziemia i na jakim etapie znajduje się społeczeństwo. Przyznaję, że czasami brakuje wiary, że jesteśmy w stanie coś zrobić. Wszystkie grupy, tj. korporacje, politycy, społeczeństwo, obwiniają siebie nawzajem o zmiany klimatyczne. Młodzi dążą do tego, żeby była większa wiara w to, że nawet jako jednostki jesteśmy w stanie coś zrobić. To próbujemy szerzyć, tego próbujemy uczyć młodych. Powołam się na raporty i badania. W Szwecji w 2019 r. Greta Thunberg rzuciła hasło „Wstyd przed lataniem” i w jednym roku popyt na loty spadł w tym kraju o 4 proc. Nie jest to ogromna liczba, ale jest już znacząca i właśnie takie działania i inicjatywy powinny być szerzone. Należy obawiać się bierności i tego, że faktycznie nie podejmiemy wystarczających działań i w pewnym momencie będzie już za późno i nie uda nam się odwrócić niektórych trendów – zaakcentowała. Według Jarosława Olszewskiego, przewodniczącego Krajowej Reprezentacji Doktorantów, członka Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem, takie akcje są niezwykle potrzebne. Natomiast same nie przyniosą realnej zmiany dla naszej planety. Ich siłą i wartością jest budowanie świadomości. – Wśród studentek i studentów, z którymi pracuję, jest za późno na budowanie świadomości. Nie wystarczy, że będziemy się samoograniczać. Musimy wypracować nowe myślenie, nowe standardy – zauważył.

Im szybciej, tym lepiej

Jeżeli na studiach jest już za późno, kiedy najlepiej budować tę świadomość? – Przed podjęciem działań zastanawialiśmy się, do jakiej grupy wiekowej je kierować, i wybór padł na najmłodsze dzieci w szkołach podstawowych, czyli w klasach 1-3 – powiedziała Zofia Dorożalska, prezeska Fundacji Start-ED, menedżerka projektu Fidea. – Należy od najmłodszych lat budować wrażliwość ekologiczną i ją podtrzymywać. Jeśli stworzymy dzieciom odpowiednie warunki, będą dążyć do czynienia dobra. Jeżeli dostarczymy im wiedzę i pokażemy, jak można dbać o środowisko, o świat dookoła nas, ręczę, że same będą się do tego garnąć.

Ciekawy przykład na potwierdzenie tych słów przytoczył moderujący panel Konrad Wielądek: – Kiedyś rozmawiałem z jednym z samorządowców na Podkarpaciu. Chcieli utworzyć Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) i oczywiście wszyscy byli na „nie”. Zaczęto więc od edukowania mieszkańców, począwszy od najmłodszych. Po pewnym czasie dzieci podzieliły się wiedzą uzyskaną od nauczycieli w domach i PSZOK wkrótce powstał. Docierajmy za pośrednictwem młodych do starszych, którzy tak naprawdę są odpowiedzialni za zmiany klimatyczne.

Jak dotrzeć do najmłodszych?

Przekaz do dzieci i młodzieży musi być formułowany prostym językiem. Czy umiemy to robić? – Znam tych ludzi i widzę, że rozumieją problem. Mają poczucie, że mogą coś zrobić. To jest najważniejsze w tej zmianie, do której chcemy dążyć: pokazywać młodzieży, że ma wpływ, że ma sprawczość, bo wtedy będzie chętna do tego, by wziąć na siebie odpowiedzialność, zechce zmieniać świat, bo będzie czuła, że może – podkreśliła spytała Zofia Dorożalska.

W szkołach powinny być wprowadzane metody nauczania, które aktywizują dzieci i młodzież. Teraz nauczyciele ograniczają się do podawania wiedzy, a to nie działa. Uczniowie są sfrustrowani i bierni. Trzeba postawić na takie metody, jak praca projektowa czy praca w grupach i trochę bardziej skomplikowane design thinking. Z drugiej strony bardzo ważny jest nacisk i przekaz rodziców do nauczycieli, żeby wychodzili poza konwencjonalne metody, uczyli sprawczości, które są ważniejsze od przysłowiowego „wkuwania” wiedzy, która potem szybko jest zapominana i się dezaktualizuje.

Konrad Wielądek zwrócił uwagę na ważną kwestię źródeł, z której młodzi czerpią informacje. – To są często social media, na które mamy niewielki wpływ. Tam działa mnóstwo niekompetentnych osób w roli tzw. influencerów. Musimy zachęcić młodych ludzi do selekcji wiedzy, wyszukiwania tego, co faktycznie jest istotne.

Jak najlepiej komunikować się z młodymi ludźmi, byśmy wspólnie stawili czoło grożącej katastrofie klimatycznej? Małgorzata Haruba uważa, że trzeba postawić na internet. Po pandemii, w której dominowała nauka zdalna, odgrywa on jeszcze większą rolę w życiu młodych ludzi i tym kanałem powinniśmy przekazywać wiedzę. – Jestem przekonana, że jednostka może zmienić cały świat. Uważam, że takie osoby, takie postawy są też potrzebne, żeby zarażać innych i dawać poczucie sprawczości. Pokazujmy badania, raporty i mówmy: zobacz, tyle osób zrobiło to samo i to przyniosło efekty! – namawiała.

Zmiana jest działaniem grupowym

Czy w komunikacji i budowaniu relacji z młodzieżą powinniśmy stawiać na indywidualizm czy raczej na pracę w grupie i współpracę? – Ważne jest przedstawienie ludziom projektu, który ich połączy, da im satysfakcję i poczucie sprawczości – podkreślił Jarosław Olszewski. – Jeżeli zachęcamy do szerokich działań, musimy dać ludziom coś, co będzie ich łączyło. De facto my wszyscy, gdy poruszamy się w mediach społecznościowych, w internecie, należymy do jakiejś grupy i właśnie aktywizacja grup do realizacji wspólnego celu mogłaby przynieść ten szeroki i długofalowy efekt. Tylko kto weźmie odpowiedzialność za to, żeby to zaaranżować i pchnąć do przodu?

Jak połączyć w walce o zapobieganie kryzysowi klimatycznemu kilka pokoleń: osób starszych, aktywnych zawodowo i dopiero wchodzących na rynek?

– Powinniśmy nauczyć się rozmawiać i słuchać, i wypracowywać wspólne rozwiązania, bazować na wiedzy starszych pokoleń – podkreśliła Małgorzata Haruba. Musimy chcieć przekazywać wiedzę. Globalne ocieplenie na tak wielką skalę jak obecnie i kryzys klimatyczny są stosunkowo młodym zjawiskiem. Młodzi sami nie zmienią niczego, nie zmienią nawyków starszych osób, więc wszyscy musimy znaleźć kompromis. – Nie zniechęcajmy się, bądźmy cierpliwi! – dodała Małgorzata Haruba. – Musimy się wykazać wytrwałością, żeby faktycznie dostrzec, że nasze działania mają sens.

W debacie „Nie ma planu B – młodzi dla klimatu” uczestniczyli:Jarosław Olszewski, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów, członek Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem, Zofia Dorożalska, prezeska Fundacji Start-ED, menedżerka projektu Fidea, Kinga Laskowska, członkini Zarządu Koła Naukowego Inżynierii Ekologicznej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, Małgorzata Haruba, przewodnicząca Studenckiego Koła Naukowego Zrównoważonego Rozwoju oraz polskiego oddziału oikos International, oraz Konrad Wielądek z Instytutu na rzecz Ekorozwoju (moderator debaty).

Andrzej Szoszkiewicz

Powrót Następny artykuł