Aleksandra Przegalińska-Skierkowska

Jak zaufać sztucznej inteligencji (i dlaczego warto)

Bardzo liczę na przełomowe projekty wykorzystujące sztuczną inteligencję w medycynie, edukacji, ekologii i zrównoważonym rozwoju. Szalenie ich potrzebujemy, nie tylko na Mazowszu – mówi dr hab. Aleksandra Przegalińska-Skierkowska, filozofka, futurolog, prorektor Akademii Koźmińskiego.

Czym jest sztuczna inteligencja?

To sztuczne, algorytmiczne systemy wytworzone przez człowieka, zdolne – i to odróżnia je od automatów – do uczenia się. Mogą więc efektywnie adaptować się, z czasem coraz lepiej wykonywać swoje zadania, np. coraz lepiej rozumieć mowę, przetwarzać obrazy, przewidywać, planować procesy.

Jak dużo już dziś jest jej w naszym życiu?

Jest wszędzie. Wstajemy rano, sprawdzamy pogodę w telefonie i ona już tam jest. Predykcje krótkoterminowe pogody są oparte właśnie na uczeniu maszynowym. Gdy kupujemy online, sztuczna inteligencja podsuwa nam rekomendacje produktów, proponuje filmy, muzykę, decyduje o treściach, które widzimy w mediach społecznościowych.

To początek drogi?

Oj tak. Na razie sztucznej inteligencji jest dużo, ale jej „zadania” są relatywnie proste i mało konstruktywne, z eksplozją zastosowań w biznesie – w usługach i produktach dla konsumentów. Tymczasem jest wiele sfer, gdzie dla wspólnego dobra powinno być jej znacznie więcej. Przede wszystkim w medycynie, gdzie sztuczna inteligencja ułatwia i przyspiesza diagnostykę, rozwój nowych terapii, poszukiwanie nowych leków. Wiele mogłoby się zmienić w rolnictwie, gdyby w większym stopniu było ono oparte na danych, ich analizie i predykcjach. Zapobieganie suszom, zmianom klimatycznym, dobór gatunków do spodziewanych w danym sezonie warunków pogodowych – to zadania, z którymi sztuczna inteligencja świetnie sobie radzi.

Jaka jest ta, budząca wciąż tak wiele emocji, sztuczna inteligencja? Nieludzka czy arcyludzka, przywołując tytuł Pani ostatniej książki?

I arcyludzka, i nieludzka. Na pewno prezentuje inny typ inteligencji niż nasza, jest strukturą bardzo obliczeniową, wąsko wyspecjalizowaną – w przeciwieństwie do naszego mózgu, który jest plastyczny, elastyczny, umie przyswajać równolegle wiele zadań z różnych dziedzin, przenosić doświadczenia między nimi. W tym sensie sztuczna inteligencja jest nieludzka, będąc takim kalkulatorem na resorach.

Z drugiej strony jest arcyludzka, ponieważ rozpoznaje podobne problemy, z którymi boryka się człowiek. I czasami robi to znacznie lepiej od nas. Dlatego wydaje nam się taka ludzka, bo jest oparta na naszych danych. To my decydujemy, czego ma się uczyć. W tym sensie jest naszym lustrem.

Lustrem naszych danych, ale – jak zauważyła Pani w jednym z wywiadów – nie wartości. Czy sztuczna inteligencja może mieć moralność?

To jeden z najbardziej gorących tematów. Podejmowane są próby wbudowania w sztuczną inteligencję kodeksu etycznego z zestawem wartości, na których nam, jako ludzkości, najbardziej zależy. To przede wszystkim równość, czyli brak dyskryminacji ze względu na wiek czy płeć.

Sztuczna inteligencja sama z siebie nie jest i nie może być moralna – nie odbiera żadnych wartości jako istotnych, nie ma naszego aparatu poznawczego związanego z doświadczaniem różnych sytuacji, ważeniem racji i interesów, nie ma umiejętności wyciągania z nich lekcji na przyszłość.

Ale możemy ją tego uczyć.

Już 80 lat temu Asimov w pierwszym z trzech swoich praw robotów wskazał, że robot nie może skrzywdzić człowieka. Nasz system prawny też bazuje na równości każdego życia. A tymczasem mamy np. samochód autonomiczny, który teoretycznie można nauczyć tego, aby w sytuacji tragicznej przedkładał jedno życie nad inne i chronił np. młodych.

Na szczęście jesteśmy już na tym etapie, że wiemy, jakie wektory etyczne chcemy dać sztucznej inteligencji. Staramy się tak ją budować, by była godna zaufania. Termin używany przez Komisję Europejską trafnie podsumowuje oczekiwania związane ze sztuczną inteligencją. Chcemy, by nam pomagała, ale jednocześnie odzwierciedlała zasady i wartości, na które umówiliśmy się w europejskiej wspólnocie.

Godna zaufania, czyli jaka?

Ludzka, czyli przede wszystkim uczciwa, transparentna, traktująca ludzi równo i – co bardzo ważne – wyjaśnialna oraz kontrolowalna. Chcemy mieć pewność, że fundamentalne decyzje podejmują ludzie, nawet jeśli wspierają się nowoczesnymi technologiami. Dlatego to człowiek musi mieć ostatnie słowo i kontrolę nad procesem. Nawet jeśli wnioski kredytowe czy CV analizują automaty, musimy wiedzieć, dlaczego ktoś dostał pracę czy pożyczkę, a ktoś nie. Jeśli nie rozumiemy algorytmu, nie możemy losowo aplikować go ludziom.

Bardzo ważnym aspektem jest dbałość o to, by eliminować tzw. bias (przechył) algorytmiczny, by – w skrócie – system na podstawie analizy już posiadanych danych niesłusznie nie dyskryminował określonej grupy, np. nie zatrudniał wyłącznie mężczyzn, bo zawsze tak było i działało. Na szczęście mamy już wiele rozwiązań, by z tym przechyłem skutecznie walczyć. I sztuczną inteligencję też trzeba tego uczyć.

Musimy także pilnować prywatności – sztuczna inteligencja nie może jej naruszać, przetwarzać danych, które pozyskała nielegalnie, lub danych wrażliwych, których przetwarzania sobie nie życzymy.

Wspomniała Pani o medycynie czy rolnictwie jako obszarach z niewykorzystanym potencjałem. Gdzie jeszcze sztuczna inteligencja mogłaby przynieść skokowe zmiany?

Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z pewną przewidywalnością. Dzięki analizie danych możemy oszczędzać cenne zasoby, np. optymalizować zużycie energii. Sztuczna inteligencja prośrodowiskowa to na pewno jeden z tych kierunków rozwoju, za który – dla dobra naszej planety – powinniśmy mocno trzymać kciuki.

Innym ciekawym sektorem jest edukacja i indywidualizacja ścieżek nauczania – przez systemy rekomendacyjne, które uwzględniałyby progres danej osoby, jej zainteresowania i aspiracje, były komplementarne wobec tego, co już umie, i wypełniały luki w tym, czego jeszcze nie wie. Dużo o tym na uczelni rozmawiamy.

A usługi publiczne?

Tu sztuczna inteligencja ma ogromny potencjał, zwłaszcza w obszarze obsługi obywatelskiej. Może z jej pomocą większość spraw da się załatwić kilkoma kliknięciami. Ludzie cały czas mają poczucie, że zderzają się ze ścianą, że wiele rzeczy robi się bardzo trudno. Dostają bólu głowy, gdy muszą zarejestrować firmę, poddają się, gdy muszą dopisać się do spisu wyborców. A jak się odważą, często są zaskoczeni, że nie wymaga to nadludzkich umiejętności.

Meandry załatwiania urzędowych spraw mogłaby wyprostować inteligentna wyszukiwarka. Wystarczyłoby ją zapytać: Jak to załatwię? Kto mi w tym pomoże? I w odpowiedzi dostałabym prostą ścieżkę do osoby, która udzieli mi kompetentnej odpowiedzi. Po drodze wirtualny asystent mógłby pomóc mi lepiej przygotować się do spotkania, np. zgromadzić i sporządzić odpowiednie dokumenty.

Urzędnicy też by na tym bardzo skorzystali. Sztuczna inteligencja jest genialna w porównywaniu dokumentów czy umów. Dlaczego nie miałaby wyręczać specjalistów w pierwszej selekcji formalnej wniosków? Eksperci mogliby zająć się czymś ciekawszym, bardziej ambitnym i społecznie potrzebnym niż trywialną papierologią…

Jak Polska wypada na tle świata pod względem rozwoju sztucznej inteligencji?

Nie jesteśmy, niestety, na czele stawki. To zła wiadomość, bo ze sztuczną inteligencją jest tak, że kraj, sektor, a nawet pojedyncza firma, która szybko zacznie transformację cyfrową, potem coraz bardziej odskakuje pozostałym. Potwierdzają to liczne badania, m.in. MIT Sloan School of Management. Zaprzęgnięcie sztucznej inteligencji to jest przejście na kompletnie inny model biznesowy, inny styl działania, inne sposoby szukania nowych przychodów, inny poziom wiedzy o klientach.

To jest mit, że przygoda ze sztuczną inteligencją dopiero się zaczyna i wszyscy zdążą. Jeśli zamierzamy czekać z założonymi rękami, aż „to” dojrzeje, nie będzie już czego ratować. Będziemy jak Kodak, co przespał cyfrową rewolucję w fotografii…

Kogo w Europie warto pod tym względem podpatrywać?

Niemcy i Skandynawowie mają bardzo ciekawe strategie dotyczące sztucznej inteligencji, Włosi mocno rozwijają ją w sektorze medycznym.

My mamy fantastyczną młodzież, genialną z matematyki i umiejącą dodatkowo holistycznie spojrzeć na problem badawczy. Niestety, wiele talentów tracimy, wyjeżdżają za granicę, gdzie mogą uczestniczyć w przełomowych projektach. Nie mamy im wiele do zaoferowania. Na samą strategię sztucznej inteligencji musieliśmy czekać bardzo długo. To wszystko dzieje się za wolno.

Szansą na przyspieszenie są fundusze unijne. Sztuczna inteligencja wpisuje się w jedną z inteligentnych specjalizacji Mazowsza. Co by Pani radziła podmiotom z naszego regionu?

Traktujcie sztuczną inteligencję jak element zwiększenia efektywności procesów, a pośrednio – wzrostu konkurencyjności! Zrobić coś precyzyjniej, szybciej, niezawodnie, optymalnie, etycznie sprofilować, zindywidualizować rekomendacje – takie zadania sztuczna inteligencja lubi najbardziej. Nie ma innej drogi – warto i trzeba w to inwestować!

Osobiście bardzo liczę na ciekawe projekty dotyczące medycyny, ekologii i zrównoważonego rozwoju. Bardzo ich potrzebujemy, nie tylko na Mazowszu.

Rozmawiała Małgorzata Remisiewicz

Prof. Aleksandra Przegalińska-Skierkowska jest filozofką, futurolożką związaną od 2013 r. z Akademią Leona Koźmińskiego. W 2020 r. została prorektorem uczelni ds. współpracy z zagranicą, etyki i odpowiedzialności społecznej. W tym samym roku uzyskała habilitację (na podstawie pracy o wearable technologies, czyli technologii „do noszenia”).

Jest autorką wielu książek, publikacji i audycji poświęconych sztucznej inteligencji. Podczas polskiej prezydencji w Radzie UE była przewodniczącą Grupy Roboczej ds. Audiowizualnych z ramienia Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Z Dariuszem Jemielniakiem stworzyła pierwszy w Polsce program studiów poświęconych sztucznej inteligencji w obszarze zarządzania.

Powrót Następny artykuł