Piotr Rapacz

Lubię brukselski luz

Piotr Rapacz, Dyrekcja Generalna ds. Środowiska (DG ENV), Komisja Europejska

Jaka ścieżka prowadziła Pana do pracy w Komisji Europejskiej?

W instytucjach unijnych pracuję od 2005 r., zaczynałem w Parlamencie Europejskim jako asystent. Następnie zdałem konkurs na administratora (AD5) i od 2009 r. rozpocząłem pracę właśnie jako pracownik samodzielny (policy officer). I jako administrator zajmowałem się w KE przez 14 lat polityką transportową – najpierw kolejową, a od 2015 r. zrównoważoną mobilnością miejską, gdzie m.in. napisałem Europejską Deklarację Rowerową. A od zeszłego roku w Dyrekcji Generalnej ds. Środowiska (DG ENV) zajmuję się zazielenianiem miast, czyli tym, żeby miały czystsze powietrze, mniej hałasu i więcej zieleni. Koordynuję tam mały, ale dynamiczny zespół; między innymi co roku przyznajemy tytuły i nagrody Europejskiej Zielonej Stolicy.

Czy od czasów studenckich miał Pan „plan na Brukselę”?

U mnie była to w miarę logiczna konsekwencja moich studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, bo skończyłem stosunki międzynarodowe, specjalność europejska. Moment też był ku temu odpowiedni, bo bardzo dobrze wstrzeliłem się w „okienko czasowe” po wejściu Polski do UE – studia ukończyłem w tym samym roku (2004). Czyli była to suma moich zamierzeń i bycia w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. No i szczęścia, bo aby zacząć pracę w instytucjach unijnych, trzeba zdać specjalny egzamin, co mi się udało.

Trochę Pan pracował w Polsce. Czym się różni kultura pracy w Belgii od naszej?

W Polsce byłem zatrudniony w sektorze prywatnym w małej firmie w Krakowie. Różnica pomiędzy takim środowiskiem pracy a pracą w instytucjach unijnych jest kolosalna. Przede wszystkim: tutaj jesteśmy w środowisku wielokulturowym i wielojęzycznym, najczęściej w dziale jest kilkanaście osób z różnych krajów. Pracę organizują procedury, co jest zrozumiałe, bo trzeba konsultować szczegóły, wszystko przetłumaczyć na oficjalne języki unijne itd., podczas gdy w Polsce często „idzie się na żywioł”. Kultura pracy jest także dużo wyższa, nikt nie krzyczy ani nie grozi, że cię zwolni, w odróżnieniu od małych firm w Polsce, gdzie często właściciela i szefa traktuje się jak wszechmocnego pana i władcę.

Jakie cechy są pomocne, a co może przeszkadzać w pracy w instytucjach UE? 

Na pewno otwarcie na innych i na świat jest pomocne, to nie jest praca dla ksenofoba, nacjonalisty czy rasisty. Także z tego względu, że trzeba się przeprowadzić do innego kraju i miasta, i zacząć tam życie właściwie od podstaw. Wiąże się z tym znajomość języków obcych. Niekoniecznie trzeba być poliglotą, ale nie można mieć oporów przed używaniem innego języka niż polski. Przydaje się wiara w projekt europejski – zjednoczona Europa pomaga zachować pokój, dobrobyt i przyczynia się do postępu, z czego korzystają wszyscy. Instytucje unijne potrzebują ludzi o różnych profilach i wykształceniu, dlatego nie ma „idealnego” kierunku studiów ani idealnego niezbędnego tu doświadczenia.

Jak się tu mieszka?

Bruksela to bardzo dobre miejsce do życia. Im dłużej tutaj mieszkam, tym bardziej się o tym przekonuję. Przede wszystkim jest bardzo zróżnicowana: każdy może znaleźć sobie taką dzielnicę, która mu odpowiada. Niektóre, zwłaszcza na obrzeżach południowych, przypominają małe miasteczka – z dużą ilością zieleni, parków i nawet lasu. Inne, bliżej centrum, mają bardziej wielkomiejski charakter. Do tego z Brukseli łatwo się wszędzie dostać – w dwie godziny pociągiem można się znaleźć w Paryżu, Londynie, Amsterdamie, Kolonii czy Luksemburgu. Lubię także swoisty brukselski luz, ludzie są tutaj mniej zabiegani niż w innych stolicach. No i jest to najbardziej międzynarodowe miasto demokratycznego świata – mieszka tu ponad 180 narodowości!

Czy Pańska praca ma wpływ na postrzeganie Polaków w „stolicy” Unii?

Mam taką szczerą nadzieję! Jesteśmy poniekąd nieformalnymi ambasadorami i ambasadorkami Polski. Dobrze wykonując nasze obowiązki, przyczyniamy się do pozytywnego postrzegania naszego kraju przez osoby innych nacji. Ale także wkładamy polską wrażliwość i perspektywę w to, co robimy. Między innymi to właśnie sprawia, że prawodawstwo i polityki unijne biorą pod uwagę różne punkty widzenia.

Czytaj inne rozmowy z pracownikami Komisji Europejskiej:

Jakub Boratyński: Tej decyzji nie żałuję!

Maria Galewska: Bruksela mnie wciągnęła

Krzysztof Kasprzyk: Odkryłem, jak wiele nas łączy 

Powrót Następny artykuł