Edukacja na miarę wyzwań przyszłości
Absolwenci polskich szkół są nastawieni na rywalizację, bo przez cały okres kształcenia koncentrują się na rozwijaniu indywidualnych umiejętności i wbijaniu do głowy „twardej wiedzy”. Tymczasem szefowie dużych organizacji najwyżej u pracowników cenią umiejętność współpracy.
Takie wnioski płyną z debaty „Wpadamy na rafy czy budujemy mosty? Edukacja na miarę wyzwań przyszłości”, która odbyła się podczas drugiego dnia 13. Forum Rozwoju Mazowsza.
Szkoła jako droga dla każdego w każdym wieku
Mamy Europejski Rok Umiejętności, w czasie którego jedną z kluczowych kwestii jest wspieranie uczenia się przez całe życie. – Miałam 32 lata, gdy poszłam na studia. Niektórzy pytali, czy to nie za późno. Odpowiadałam, że po ukończeniu uczelni czeka mnie jeszcze ponad 30 lat aktywności zawodowej, więc chyba nie jest za późno. W Szwecji mamy edukacje dla ludzi w każdym wieku. Program rządowy zachęca do zmiany swoich kwalifikacji i zawodu osoby z 15-20-letnim stażem – podkreślała Jelena Drenjanin. Dodała, że po roku spędzonym w żłobku przez całe życie się edukujemy.
To naturalne, że perspektywa każdej zmiany wywołuje w ludziach strach. – Chcemy, by to inni się zmieniali, a nie my sami. Wcześniej mieliśmy przejście od rolnictwa do przemysłu, a teraz mamy rewolucję techniczną. Wyzwaniem dla naszych społeczeństw jest to, żeby działać w sposób inkluzywny. Gdy mówimy o edukacji, myślimy o młodych uczniach, którzy kończą szkołę i idą do pracy. Ale czy ktoś chciałby jechać do mechanika samochodowego, który ostatni raz szkolił się 30 lat temu? – pytała retorycznie. Dziś samochody są tak zaawansowane technologicznie, że trzeba się znać nie tylko na mechanice, ale także na komputerach. Potrzeba ustawicznego dokształcania się dotyczy wszystkich zawodów. Dlatego edukacja musi trwać, byśmy mogli sobie radzić na rynku pracy.
Gra jako nauka współpracy
Samotność w świecie przyszłości nie jest pożądana. Świat staje się coraz bardziej skomplikowany, a rozwiązywanie problemów wymaga współpracy. Czy tego uczy współczesna szkoła? O tym, jak wygląda zderzenie z efektami systemu edukacji, opowiadała Jagoda Gandziarowska-Ziołecka z Pracowni Gier Szkoleniowych, która trenuje pracowników i menedżerów zarówno z firm, organizacji pozarządowych, jak i z sektora publicznego. – „Wrzucam” ludzi w gry, by nauczyć ich współpracy. Najczęściej udział w szkoleniach bazujących na grach jest dla pracowników i menedżerów pierwszym doświadczeniem, w którym trenują współpracę. A w dodatku mogą to omówić – mówiła.
Obserwuje podczas swoich szkoleń, jaki jest efekt edukacji pozbawionej nauki współpracy. Osoby wchodzące do gry w pierwszym podejściach przekrzykują się. Interesuje ich tylko to, by mieć czas na powiedzenie albo raczej wykrzyczenie swojego zdania. Nikogo nie chcą słuchać. Gdy jednak się orientują, że to jest błędna droga, zaczynają współdziałać. – Widzę, że po raz pierwszy czerpią radość z tego, że uczą się komunikacji między sobą. Te gry pokazują lukę między człowiekiem, który wychodzi z edukacji, a człowiekiem, którego potrzebują organizacje – dodawała współtwórczyni Pracowni Gier Szkoleniowych.
W badaniach Center for Creative Leadership na pytanie, jakich ludzi potrzebujecie, prezesi globalnych organizacji odpowiadali: wyposażonych w umiejętność współpracy i świadomych swoich możliwości. Czy tego uczy szkoła?
Uczniowie czy studenci czują się zmuszani do tego, aby zrobić coś razem. To dla nich jest koszmar, bo nikt ich nie uczy kooperacji, a nagle mają współpracować nad jakimś problemem. Wiele osób z takich „zespołów projektowych” jest biernych i tylko liczy na to, że ktoś inny wykona całą pracę. Po realizacji projektu brakuje analizy: jak ta praca wyglądała, co szwankowało, dlaczego nie wszyscy się angażowali, jak to poprawić? Gry szkoleniowe mogłyby wiele naprawić w systemie edukacji. – Gry pozwalają nam sprawdzić, jak reagujemy na innych i jak inni reagują na nas. Co zrobić, by być bardziej przekonującym, jak włączać innych do działania – przekonywała Jagoda Gandziarowska-Ziołecka.
Edukacja jako inspiracja
Co nas kształtuje jako młodych ludzi? – W Pracowni Przewrotu Kopernikańskiego pomyśleliśmy, że naszym głównym zadaniem jest tworzyć takie środowiska edukacyjne, które sprzyjają zdobywaniu kompetencji – mówiła dr Ilona Iłowiecka-Tańska z Centrum Nauki Kopernik (CNK). I wyjaśniała, że w szkole czy na studiach korzystamy z różnych obiektów i rozwiązań edukacyjnych. Ale chodzi o stworzenie takich sytuacji edukacyjnych, dzięki którym uczeń lub student rozpozna to, co jest dla niego ważne, co go interesuje. Wymieniała trzy linie edukacyjne, na którymi pracuje CNK. Pierwsza dotyczy nauki świadomego korzystania ze sztucznej inteligencji. Druga to udostępnianie całej porcji wiedzy o świecie, której nie ma w podręcznikach: zmiana klimatu, bioróżnorodność, starzenie się społeczeństwa, nasz dobrostan. Trzecia kwestia to równość i inkluzywność w edukacji. – Sztuką nie jest stworzyć superrozwiązania edukacyjne dla wybranych. My chcielibyśmy tworzyć takie rozwiązania, w których każdy się odnajdzie. Dzięki temu będzie mógł powiedzieć: taką ścieżką mogę iść dalej – tłumaczyła dr Ilona Iłowiecka-Tańska.
Na pytanie, czy potrzebujemy mistrzów, odpowiadała, że chodzi raczej o sytuacje edukacyjne, w których każdy będzie mógł rozpoznać swoje możliwości i szanse. O wartościowe doświadczenie, dzięki któremu zorientujemy się, kim jesteśmy. O uświadomienie, że jesteśmy częścią szerszej wspólnoty. W tym znaczeniu proces edukacji powinien pomagać nam odnajdować nasze najmocniejsze strony i inspirować do dalszego rozwoju.
Technologia jako narzędzie
Postrzeganie roli nauczyciela zmienia się. To już nie mistrz ani kontroler, a raczej dobry doradca. Elżbieta Wojciechowska, prezeska Fundacji Digital University, wolałaby definiować nauczyciela jako mentora, a nie osobę, która tylko sprawdza naszą wiedzę. – W naszej fundacji pracujemy z nauczycielami. Uczymy ich, jak powinni wdrażać technologie w życie szkolne, by lekcje były bardziej atrakcyjne. Celem jest to, by absolwenci, którzy wchodzą na rynek pracy, czuli się wyposażani w aktualnie poszukiwane umiejętności – mówiła.
Przed COVID-em trudno było przebić się z hasłem: używajmy technologii w szkole. Dopiero czas pandemii uświadomił środowisku nauczycielskiemu, że musi nadrabiać zaległości. Uczniowie nie przestaną korzystać z technologii. Według Elżbiety Wojciechowskiej błędem jest zabranianie uczniom używania telefonu komórkowego. To jest jedno z ważnych narzędzi, o którym my decydujemy, jak go użyć. Oczywiście, należy edukować młodych, jak mają postępować, by nie wpadli w sidła uzależnienia od smartfona czy komputera.
– 25 lat temu koncentrowaliśmy się na obawach, że dzieci zbyt dużo czasu poświęcają na gry wideo czy gry komputerowe. Dziś tworzenie gier komputerowych to ważna gałąź przemysłu Szwecji – dodała Jelena Drenjanin. To, co dziś się dzieje, także na nowo ukształtuje przyszłość i pojawią się nowe zawody.
Szkoła włączająca bez względu na wiek
Kim jest starszy człowiek? Zdaniem młodych to osoba w wieku 45+. Jest zatem wiele do nadrobienia w sferze mentalnej. W kontekście edukacji nie powinniśmy mówić tylko o młodych. To jest kwestia kulturowa, jak patrzymy na wiek. W Szwecji każdy może stać się studentem, choć pożyczki studenckie są udzielane osobom do 50. roku życia. A na emeryturę idzie się po ukończeniu 67 lat. – Ale coraz lepiej dbamy o zdrowie i żyjemy dłużej. Ludzie po siedemdziesiątce też są aktywni. Dla Europy jest istotne, by korzystać z wiedzy i umiejętności także starszych pracowników. Chiny i Indie tak nas wyprzedzają pod względem rozwoju, mają coraz więcej inżynierów. Dlatego musimy edukować ludzi w różnym wieku, a nie tylko młodych – podkreśliła Jelena Drenjanin.
Edukacja musi być włączająca. To nie jest etap, który dla starszych się zamyka.
Jerzy Gontarz
Zobacz retransmisję: Scena Główna – dzień drugi: