W Ptasim Azylu, fot. Agata Krzysztofik/MJWPU

Jak fundusze europejskie pomagają mazowieckiej naturze

Natura krzyczy i woła o pomoc. Z jednej strony część naszych decyzji doprowadza ją do ruiny. Z drugiej zaś podejmujemy starania, żeby ją ratować i chronić środowisko. W projekcie koordynowanym przez miasto stołeczne Warszawa nacisk został położony na kompleksową ochronę bioróżnorodności połączoną z edukacją ekologiczną. Skorzystały na tym ptaki, dzikie ssaki, żółwie błotne i siedliska w kilku rezerwatach.

Ptasi Azyl w Warszawie

Plastikowe przedmioty w dziobach, połamane kości nóg i skrzydeł ptaków – to tylko kilka z tysięcy przypadków, z jakimi w ciągu roku mierzą się pracownicy Ptasiego Azylu w warszawskim zoo. Jednak, żeby pomagać, nie wystarczą dobre chęci. Niezbędna jest do tego profesjonalna baza weterynaryjna, którą Ptasi Azyl zawdzięcza wsparciu z funduszy europejskich.

Dzięki nim wybudowano 11 wolier rehabilitacyjnych różnej wielkości. Po udzieleniu pomocy przebywają w nich ptaki poszkodowane m.in. wskutek zderzeń z budynkami, z samochodami, ekranami akustycznymi, masztami czy słupami elektrycznymi. Przywożone są tu również osobniki zatrute (np. elementami ołowianych zestawów wędkarskich), z ciałami obcymi (połknięta żyłka czy haczyki wędkarskie), zaatakowane i poszkodowane przez koty lub ptaki drapieżne.

Projekt nie tylko polepszył warunki rehabilitacji, ale rozpoczął dynamiczny rozwój tej dziedziny ochrony przyrody, realizowanej przez Warszawski Ogród Zoologiczny, kreując nowe potrzeby i sposoby ich realizacji – chociażby dobudowę kolejnych wolier rehabilitacyjnych – mówi dr Agnieszka Czujkowska, lekarz weterynarii, kierująca Ptasim Azylem. – W 2021 r. udzieliliśmy pomocy 7329 ptasim pacjentom, w tym aż 4568 od maja do sierpnia! To wynik wyjątkowy nie tylko na skalę Polski, ale i Europy. W związku z tym planujemy dalszą rozbudowę ośrodka. Pomoc uzyskują u nas wszystkie krajowe ptaki, w tym rzadkie gatunki, jak chociażby sokół wędrowny, bączek, bekasik czy sóweczka. Prowadzimy też program reintrodukcji bociana białego oparty na osobnikach po rehabilitacji – takich, które nie mogą wrócić na wolność, ale wysyłane są do innych krajów, np. Szkocji czy Szwecji, gdzie mogą się rozmnażać – dodaje dr Agnieszka Czujkowska.

Rokowania dotyczące wyzdrowienia i możliwości powrotu do natury zależą nie tylko od typu i rozległości urazu, ale także gatunku. Na wolność wraca ponad połowa latających pacjentów.

W działalności Ptasiego Azylu ważny jest nie tylko aspekt leczniczy, ale też edukacyjny – prowadzenie kilkudziesięciu audycji radiowych i telewizyjnych rocznie oraz webinarów. – Skala działań Azylu wymaga dalszej rozbudowy. Świadczy to o tym, że zrealizowany kilka lat temu projekt jest żywy i stale ewoluuje. Staramy się o kolejne środki. Chcemy włączyć w nasze prace opcje wolontariatu i do tego dostosować kolejny budynek – podsumowuje dr Agnieszka Czujkowska.

Jak pomaga Leśny Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt w Warszawie

Z kolei leczeniem i opieką nad rannymi, chorymi, osieroconymi dzikimi ssakami zajmuje się na wschodnich obrzeżach Warszawy Leśny Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt przy ul. Korkowej. Celem placówek tego typu jest niesienie pomocy, rehabilitacja i na końcu wypuszczanie zwierząt w pełni sił na wolność. Pacjenci przebywający w Leśnym Ośrodku mają różnego typu urazy, np. uszkodzenia mechaniczne spowodowane przez pojazdy czy urządzenia – dotyczy to np. jeży, które są m.in. ofiarami prac wiosennych w ogrodach. W ubiegłym roku udzielono tu wsparcia ponad 1300 zwierzakom, a do czerwca tego roku 450. Do środowiska naturalnego wraca około połowy pacjentów.

– Teraz mamy gorący czas. Oprócz zwierząt faktycznie potrzebujących leczenia wiosną przybywa nam podopiecznych głównie za sprawą dostarczania zwierząt niepotrzebnie zabieranych z natury. Niestety, chęć niesienia pomocy, połączona ze słabą znajomością biologii zwierząt, powoduje, że często są zabierane z naturalnego środowiska. My zaś, mimo najlepszych chęci i wiedzy, nie jesteśmy w stanie zastąpić im matki. W konsekwencji, choć udzielamy profesjonalnej opieki, nie wszystkie zwierzaki, które do nas trafiają, przeżywają. Najczęściej naszymi pacjentami są wiewiórki, jeże, nietoperze. Od wiosny do jesieni mamy też sporo saren, lisów, kun, borsuków, niekiedy bobry – mówi Robert Strąk, kierownik Leśnego Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt.

Wsparcie, jakim objęto placówkę, przeznaczono na doposażenie Ośrodka. Zakupiono klatki na drobne ssaki – m.in. wiewiórki i jeże. Gabinet zabiegowy został wzbogacony w lampy bakteriobójcze, przydatne podczas naświetlań i drobnych zabiegów. Pomocny w leczeniu i opiece nad czworonożnymi dzikimi pacjentami jest też nowy sprzęt do monitoringu. – Dzięki temu cały czas mamy podgląd na to, co dzieje się w wolierach. Łatwiej więc możemy wychwycić, co dolega danemu zwierzęciu. A niekiedy liczą się szczegóły – dodaje Robert Strąk. – A gdy dzięki monitoringowi dowiadujemy się, w jaki sposób dane zwierzę wychodzi ze swojej zagrody, modyfikujemy konstrukcję ogrodzenia, by uniemożliwić kolejne ucieczki.

Żółwie błotne wracają w Mazowieckie

Wróćmy teraz do centrum stolicy, do zoo. Przenieśmy się jednak w inną jego część – nad oczko wodne wybudowane dla żółwi błotnych. Ten chroniony i bardzo zagrożony wyginięciem gatunek figuruje w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt. Kluczowym zadaniem tej części projektu było zasiedlenie dwóch lokalizacji na terenie województwa mazowieckiego, które zostały wytypowane jako najlepsze ze względów środowiskowych dla tego gatunku. – Założyliśmy, że w tych dwóch miejscach wypuścimy na wolność 50 osobników. W 2018 r. zasiedliliśmy jedno z nich 25 żółwiami, a w 2019 r. drugie – pozostałymi. Od momentu wypuszczenia żółwi na wolność cały czas prowadzimy monitoring obu stanowisk. Dzięki temu wiemy, że ponad połowa żyje w środowisku. W jednym ze stanowisk widzieliśmy ich 16, w drugim 18, co jest doskonałym wynikiem. Trzeba przecież wziąć pod uwagę oddziaływanie czynników zewnętrznych, selekcję naturalną, zagrożenia, które niesie ze sobą życie na wolności. Wygląda na to, że dobre miejsca im wybraliśmy – cieszy się Adam Hryniewicz z warszawskiego zoo, odpowiedzialny za część projektu związaną z żółwiami błotnymi.

Wypuszczone na wolność osobniki musiały być zgodne pod względem genetycznym z linią genetyczną żółwi żyjących na terenie województwa mazowieckiego. – Po pierwsze, zależy nam, żeby to była polska linia. A po drugie, właściwa dla danego rejonu, czyli Ia. Nasze żółwie w zoo są zgodne genetycznie. Młode, które były wypuszczone na wolność, są tej samej linii. I tego się cały czas trzymamy. Nie ingerujemy w ich życie. One muszą same dać sobie radę w środowisku. Te, które przetrwają, będą najsilniejsze, najbardziej przystosowane do danych warunków. I stworzą dobrą, mocną populację. Jeżeli tak się nie stanie, bo warunki będą złe, nie powstanie zła populacja, której niekorzystne cechy poszłyby w świat. Tu liczy się dobro populacji, a nie osobnika. Takie było pierwotne założenie. Nasza rola to teraz monitoring – podkreśla Adam Hryniewicz. W związku z tym, że żółw błotny osiąga dojrzałość płciową po 15-18 latach, efekty podjętych działań poznamy dopiero za kilkanaście lat. Trzymamy zatem kciuki!

Ochrona siedlisk w rezerwatach mazowieckich

Ochroną w ramach projektu objęto także naturalne siedliska takie jak świetlista dąbrowa – w rezerwatach Łosiowe Błota i Króla Jana III Sobieskiego. Zostały w nich przeprowadzane prace polegające na wykaszaniu, odkrzaczaniu i usuwaniu obcych gatunków inwazyjnych. – W rezerwacie Króla Jana III Sobieskiego kosiliśmy rośliny runa, nalotu i podszytu, usuwając takie gatunki inwazyjne, zakłócające strukturę przestrzenną siedliska, jak czeremcha amerykańska, klon jesionolistny i dąb czerwony. Działania te kontynuujemy, dwa-trzy razy w roku wykaszając niepożądane siewki i podrosty gatunków obcego pochodzenia i ręcznie usuwając kolejną roślinę inwazyjną, jaką jest niecierpek drobnokwiatowy – mówi Karol Podgórski, dyrektor dyrektor Lasów Miejskich – Warszawa. Czynności chroniące przed wyrastaniem gatunków zakłócających strukturę siedliska są – w zależności od potrzeb – nadal prowadzone.

Wędrując w atrakcyjnych pod względem przyrodniczym miejscach, jako laicy często nie mamy świadomości, jaki kryje się w nich potencjał. Dlatego tak ważne jest stawianie tablic informacyjno-edukacyjnych – tego typu infrastruktura pojawiła się w rezerwatach Kalinowa Łąka, Łosiowe Błota i Las Kabacki im. Stefana Starzyńskiego. Z kolei zbudowana w rezerwacie Łosiowe Błota kładka o długości niemal 60 m pozwala odwiedzającym podziwiać mokradło oraz zamieszkujące je gatunki.

Korzystajmy więc z naturalnych dóbr, jakimi może się pochwalić mazowiecka przyroda. Oczywiście, kierując się zasadą: po pierwsze – nie szkodzić!

Agata Rokita

Powrót Następny artykuł